czwartek, 3 stycznia 2013

Inicjacja

"No to zaczynajmy. Zacznijmy. Zaczynam".

Tylko w taki sposób, takim cytatem można rozpocząć bloga o teatrze. O szczególnym aspekcie teatru. O goliźnie i bieliźnie.


Chcę, żeby ten blog stał się "pinterestem" dla wzmianek o golasach i prawie_golasach w teatrze polskim i światowym. Żeby pomieślił w sobie zdjęcia i filmy, żeby był linkarnią do różnych potencjalnie interesujących miejsc. Warunek jest jeden: pontencjalne zainteresowanie musi wiązać się z golizną na scenie.


Nie zawsze w scenicznej rozbierance chodzi o to, żeby przywabić widownię "na cycki" znanej blond piękności. Choć czasem - oczywiście, tak. Nagość jednak może być też środkiem do celu, nie wylącznie celem samym w sobie - i o tym przede wszystkim chciabym tutaj pisać.


Na dobry początek: Mikołaj Mikołajczyk, mądry facet i świetny tancerz, w swoich spektaklach często się rozbiera. Niektóre przedstawienia (taneczne sola) wykonuje nago od początku do końca. Wie jednak również, że czasem pokazując mniej - pokazuje więcej. Oto w jego wykonaniu finał "Lubiewa" z krakowskiego Teatru Nowego, przejmujące zakończenie przegadanego spektaklu:





Stay tuned!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz