poniedziałek, 7 stycznia 2013

Nie tylko do popatrzenia

O nagości w praktyce teatralnej można również mówić. Nie tylko wulgarnie - również pięknie.

Stanisława Celińska, która prawie piętnaście lat temu rozpoczęła tryumfalny pochód od jednej do kolejnej roli w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego, doskonale wie, po co się na scenie rozebrać.

Zdawałam sobie sprawę, że partnera, czyli Tinkera, muszę w roli zderzyć z moim ciałem. Robimy tę scenę. Tam jest napisane: kobieta obnaża pierś i podaje do ust Tinkerowi. Napisane? No to wzięłam i obnażyłam pierś, podałam do ust. I teraz spojrzałam na Krzyśka, i tu już się zesrałam, za przeproszeniem. Mówię: ''No dalej, to ja już nie wiem. Bo co, rozebrać się i kochać?''. A Krzysiek: ''Dalej to usiądziecie na krzesłach, weźmiecie się za ręce i wszystko odbędzie się w wyobraźni''. Ja mówię: ''O Boże, dzięki ci''. Bałam się aktu, ja ze swoim cielskiem i taki teatr. Ale już od początku podobało mi się, że położył mi dywanik, że nie było prawdziwej kabiny, tylko wszystko zrobione przez światło, że to teatr wyobraźni, który kocham.

I jak mi powiedział, że nie będzie aktu, to już dalej ruszyliśmy spokojnie i ja już siedziałam z tymi cyckami.

Można kręcić nosem na przeestetyzowane wyrafnowanie przedstawień Wielkiej Gwiazdy Polskiej Reżyserii, można nawet nie być fanem gry aktorskiej Celińskiej, jednak jak można jej nie kochać ;) ?!

Cała, bardzo intersująca rozmowa Celińskiej z Daruszem Zaborkiem została zamieszczona w "Wysokich obcasach", jest dostępna również on-line. Szczerze polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz